Forum Forum: depresja, smutek, leczenie, inne ... Strona Główna Forum: depresja, smutek, leczenie, inne ...
Forum: depresja, pomagamy sobie wzajemnie z poszanowaniem, czytamy i odpowiadamy, to nasza mala ostoja, tutaj mozemy pisac co nas boli, smuci, nie jestes juz sam... mamy czat depresja na www.czat.onet.pl on-line, zapraszam stefan=zaak_333 admin...
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

I co ja mam zrobić?- czyli moje poczucie winy.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum: depresja, smutek, leczenie, inne ... Strona Główna -> 111 _ DEPRESJA _ FORUM _ GLOWNE _ PUBLICZNY POKOJ CZATOWY DEPRESJA NA _ WWW.CZAT.ONET.PL ___ piszemy tutaj o sobie, pomagamy wzajemnie...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Magnolia
pisarz tylko 2 postow



Dołączył: 09 Sie 2013
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Piątek 18:21:29, 09 Sierpień 2013, Piątek , 220     Temat postu: I co ja mam zrobić?- czyli moje poczucie winy.

Grażyna i Anna mieszkały w jednym bloku już ponad 20 lat.
Grażyna na czwartym piętrze a Anna na parterze.
Wprowadziły się prawie w tym samym czasie, jak ich dzieci były jeszcze małe.
Nie zaprzyjaźniły się ze sobą, lecz jako sąsiadki bardzo się szanowały.
Wymieniały swoje doświadczenia młodych mam.
Dzieci rosły, usamodzielniały się ,a one się od siebie oddalały..
Ostatnio wymieniały tylko grzeczne pozdrowienia na klatce schodowej.
Jakież było zdziwienie, jak Anna w końcu maja zapukała do Grażyny…
Mogę wejść ?– zapytała nieśmiało..
Wejdź ,nie krępuj się-odpowiedziała Grażyna .
Widzisz chcę pogadać –powiedziała Anna
Znasz przecież mojego syna Jacusia prawda?
Przecież chodził do szkoły z moim Bartkiem, jakże mam nie znać Anno
Co u niego ?-zapytała grzecznie sąsiadka
Anna posmutniała- ano mamy kłopoty.
Grażyna pokiwała głową- jakież to.
Pamiętasz ,ożenił się mając 19 lat z Jolą miłą dziewczyną z Domu Dziecka .Uczyła się na pielęgniarkę.
Była w ciąży. Pomagaliśmy im jak mogliśmy. Jola urodziła Maciusia ,skończyła szkołę ,zaczęła pracować.
Jacuś jakoś nie miał szczęścia do nauki- nie zdobył zawodu i do pracy nie ma szczęścia,.
Wszystko przez to bezrobocie..Jak Maciuś miał 3 latka zmarła moja teściowa i zostawiła nam
spore mieszkanie w centrum miasta. Młodzi zamieszkali w nim.
Potrzebny był remont ,wiec ja pojechałam do Niemiec do opieki zarobić coś.
Nie dopilnowałam ich przez ten wyjazd.
Rozeszli się po tym, jak Jola złapała go w łóżku koleżanką ,jak wróciła z nocnego dyżuru ze szpitala..
Żebym była w domu pogodziłabym ich. Jola taka rozsądna, do dziś mówi do nas mamo i tato.
Teraz remont skończony…. Myślałam sprowadzić z powrotem Jole… ale on już mieszka z tą Lilą..
Byliśmy wczoraj u niego.. wyprawiał urodziny...
Przyjął nas na korytarzu.. zabrał urodzinowy prezent 1000 zł..
Nawet nie wpuści nas do siebie… bo nie byliśmy odpowiednio ubrani…
Tak mi było przykro… a dziś przyszedł bym dala mu na remont auta…
Ale skąd Ty masz na to wszystko brać- westchnęła Grażyna..
Nie o to chodzi- ja mam pieniądze z wyjazdu- lecz mój Józek się zaciął.
Nie pozwala dać .. wymarzył sobie wyjazd z Maciusiem do,, zameczku >>na Dzień Dziecka.
Wiesz, będzie taki tam festyn :muzyka ,zabawy ,kiełbaski… wszystko dla dzieci…
A co Ty chcesz zrobić?- chcesz jechać…?
Pewnie że chcę ,lecz Jacuś może się za to podąsać… nie mogę go skrzywdzić- odpowiedziała Anna
.Ty jego- zdumiała się Grażyna -przecież to dorosły chłop… no tak
Lecz jak on znajdzie prace bez samochodu? Takie bezrobocie..
Co mi radzisz sąsiadko?
Powiem wprost -zrób to co bardzo pragniesz..
Kilka dni później pojechali we troje na zameczek.
Dziadkowie: Józek ,Anna i Maciuś ich wnuczek.
Anna wróciła szczęśliwa.. odmłodzone.
Wiesz on nasz wnuczek jest cudowny, taki radosny.
Dobrze się bawiliśmy, kupiliśmy mu kurteczkę o jakiej marzył..
Ja chciałam coś lepszego, droższego , lecz Maciuś chciał właśnie tą.
Posmutniała nagle.. wiesz Jacek już drugi miesiąc nie płaci alimentów..
Jak nam to Jola powiedziała to Józek wyjął 200 zł i jej dał ze słowami:
To od dziadka, nie alimenty.. a z nim zrób porządek..
Aż mi się słabo zrobiło.. tak na syna… przecież on nie pracuje..
Musze się sama zajść tymi alimentami…to tylko 500zł miesięcznie…
Jeśli tylko Aniu to dlaczego Twój syn nie płaci?
Wiesz, bezrobocie ,a te propozycje prac y co dostaje to groszowe..
Nie usprawiedliwiaj go – powiedziała Grażyna- przecież nie przyjął żadnej oferty..
Niby tak – odpowiedziała Anna
Potem znowu się rozpromieniła…wiesz Jola się zgodziła ,aby Maciuś spędzał z nam
jeden weekend w miesiącu..cudownie
Ja też się z tego cieszę- wiem jak uwielbiasz wnuka -odpowiedziała Grażyna
Minęły kolejne dwa tygodnie…Ku zdziwieniu Grażyny sąsiadka znowu ją odwiedziła..
Płakała cichutko… co ja mam zrobić? Co mam zrobić?
Jak pogodzić to wszystko?- to przeze mnie, ja jestem dzieckiem zła…
nie odebrałam telefonu bo zasnęłam, źle się tego dnia czułam.. moja wina.. ta policja…
O czym Ty mówisz Aniu – zdumiała się Grażyna ..
Ty nic nie wiesz- opowiem Ci od początku…
Wychowałam się u dziadków do 12 roku życia…
Mieli oni malutkie gospodarstwo.. ogródek, parę kurek świniaka bitego dwa razy do roku i dwie kozy..
Do dziś czuje smak koziego mleka..dziadek pracował jak się mawiało na kolei …
Matka rzadko zaglądała do nas.. zawsze pachniała perfumami…
Kiedyś miałam chyba 5 lat uderzyła mnie w twarz za jakieś dziecinne przewinienia…
I zaczęła krzyczeć…. Ty bękarcie zła..dziecko grzechu…
Nie rozumiałam tego… babcia mnie utuliła… a matce powiedziała…
\nie obciążaj małej swoimi grzechami ,swoimi brudami… ona jest nie winna….
Matka wyjechała obrażona…. Nie było jej ze dwa lata…
Wróciła z mężczyzną… powiedziała babci… to mój mąż , a mnie to Twój ojciec..
Schowałam się za babcie… nie spodobał mi się..
Widząc to matka roześmiała się… możesz tu zostać nie będziesz nam przeszkadzać.
Rozpłakałam się – po raz pierwszy poczułam się winna, ze komuś przeszkadzam…
W wkrótce dziadek zachorował i zmarł…zostałyśmy same…
matka z mężem, na którego kazała mi mówić tato..rzadko nas odwiedzała…żyłyśmy spokojnie.
Potem babcia zachorowała… widocznie czuła swoją śmierć ,bo któregoś dnia mnie zawołała mnie
do siebie..dziecko kochane muszę odpowiedzieć Ci twoją historie życia..
Urodziłaś się jak Twoja matka miała 16 lat..zaszła w ciąże z synem sąsiada…znasz go..
Kazał Ci mówić na siebie Wojtek bo uważa ze nie zasłużył na miano ojca…
On nam pomaga od czasu do czasu..był lipiec gorąco
Matka Twoja chodziła rozdrażniona.. na raz nam zniknęła z oczu..
Myśleliśmy ze poszła się położyć na chwilkę..
Jakiś czas potem dziadek poszedł po coś do stodoły..
Usłyszał płacz dziecka na sianie… leżałaś na starym kocu. Obok leżał liścik..
Zajmijcie się nią i mnie nie szukajcie…ktoś musiał pomóc Twojej mamie.. do dziś nie wiemy kto…
Szukaliśmy ją dwa lata..na próżno..
Potem sama się zgłosiła, aby wyrobić dowód osobisty.
Resztę już znasz sama…Wojtek nam pomagał, ale nie zgodził się Cie uznać…
Cóż uszanowaliśmy to…przeżyłam szok… miałam dopiero 12 lat, byłam dzieckiem..
Tydzień później zmarła babcia…rozpaczałam okrutnie.. matka zabrała mnie litościwie do siebie…
Na wstępie oświadczyła mi :
że zmarnowałam jej życie, że w ogóle nie powinnam się zjawić na świecie…że to jej nieudane życie to moja wina..
i że teraz ona rządzi..
Nie bardzo rozumiałam w czym jest moja wina…
Przecież wychowywali mnie dziadkowie…
w domu matki i ojczyma królował alkohol
Był to mały domek… abym nie przeszkadzała urządzono mi maleńki pokoiczek na poddaszu na zimę
Miał on jakieś 8-9 metrów
Na dole była mała kuchnia i pokój na oko 16 metrowy…
Latem mieszkałam w szopie, by nie słyszeć hałasów kolejnych libacji..
Moim obowiązkiem było sprzątać po gościach…
Nigdy nie usłyszałam żadnego dobrego słowa&#8230
; lecz coraz częściej to Twoja wina..
Moja wina, że niedokładnie posprzątane,
moja wina że gość z butelczyną się obraził..że się pokłócili… bo zawsze byłam bękartem zła…
że brakło pieniędzy…
Choć wiem że Wojtek sporo im dawał na mnie..
Chodziłam w ciuchach po kuzynce… była wyższa ,lepiej zbudowana, mogłam wiec po niej donaszać..
Jak miałam 14 lat ojczym wezwał mnie do siebie..
Długo mi się przyglądał… potem oświadczył…. Masz robić co Ci każemy i znikać…
I pamiętaj jak dasz się zgwałcić utłukę Cię jak psa…
Zamykaj się dobrze w tej szopie….
Schodziłam im z oczu jak mogłam.. lecz ciągle coś chcieli… posprzątaj , ugotuj…
Coraz częściej dostawałam lanie..
a to za opieszałość, a to że się uśmiechałam ,a to że się nie uśmiechałam…i ciągle komentarz..
Twoja wina muszę Cię ukarać…bękarcie zła,
bękarcie grzechu…
Pamiętam był początek listopada.. sprzątałam u mich w domku..
a sama ciągle mieszkałam w szopie..
Przyprószył pierwszy śnieg. Wojtek przysłał na mnie pieniądze…
Upiekłam im kiełbaski.. jedną schowałam pod fartuch i kromkę chleba… byłam bardzo głodna..
Pewnie to opóźniło moją ucieczkę do szopy..moja wina..
Uciekłam, lecz zauważył mnie jeden z przyjaciół ojczyma…
Poszedł po śladach zostawionych na płyciutkim śniegu..
Wołał do mnie.. milczałam
Drzwi zaryglowałam od środka…
lecz on wyłamał jedną z desek w ścianie szopy.. potem następną..
Milczałam skulona w kącie…
naiwnie wierząc że mnie nie znajdzie… moja wina, że nie miałam odwagi uciekać.. ż
e bałam się że mnie złapie… może by nie złapał
Myślałam ze dobrze się ukryła…
Jednak mnie znalazł… za kare pobił… a potem wyjął mały nożyk składany… powiedział krzykniesz zabije i rozciął mi sukienkę…zrobił co chciał… był bardzo brutalny…
W miedzy czasie ojciec zaczął szukać swojego przyjaciela …. Znalazł mnie, jak on już się ubierał…
Zobaczył wyłamane deski, mnie zakrwawioną , pociętą sukienkę..
Mój oprawca uciekł…
ojczym się wciekł . odpiął skórzany pas od spodni…
i zaczął mnie nim bić… wykrzykując : ostrzegałem, Twoja wina ,zabije…
Z początku milczałam, lecz potem już wyłam z bólu…
Kto zawiadomił policje nie wiem…
nie wiem kto odciągnął ojczyma, kiedy bił mnie już po utracie przytomności…podobno jakiś młody mężczyzną.. lecz się nie ujawnił….
Zabrano mnie do szpitala… gdzie poddano gruntownemu leczeniu..
Leżałam dwa tygodnie… nie wróciłam już do matki… zabrała mnie ciotka przyrodnia siostra matki.
Było mi u nich dobrze.. Wojtek też mnie odwiedzał…
Moi oprawcy trafili za kratki, ojczym za pobicie i nie udzielenie mi pomocy, j
ego przyjaciel za gwałt z okrucieństwem.
Matka dostała wyrok w zawieszeniu za zaniedbania rodzicielskie.
A moim prawnym opiekunem została ciotka.
Ukończyłam liceum . zrobiłam dwuletnie studium zawodowe..
Z kuzynka żyłyśmy jak siostry… nareście nie byłam głodna , byłam dobrze ubrana…
Tylko stroniłam od mężczyzn…
Kuzynka wyszła za mąż . Zamieszkali u mamy , czyli mojej ciotki..
Mieszkałam osobno, ale czasem ich odwiedzałam..
Któreś nocy zeszłam na dół do kuchni po wodę.. Bolała mnie po prostu głowa.
Niespodziewanie pojawił się mąż kuzynki i chwycił mnie za ramie..
Odwrócił ku sobie i powiedział wprost: dziś będę Cię miał..bo tak chcę..
Kazałam mu iść do diabła.. wtedy uderzy mnie w twarz.
. Taka co ją mieli jak miała 14 lat nie będzie mną rządzić…suko ,
Nie wiedziałam ,że przygląda się temu ciotka,
bo nie krzyczałabym tak głośno, a do niej uciekłam.
Moja wina , że krzyczałam tak głośno ,zbudziłam kuzynkę.
Wpadła do kuchni, jak się motaliśmy, a ciotka próbowała nas rozdzielić..
Oczywiście , że zrozumiała to opacznie…
zaczęła wrzeszczeć , jak moja matka,
Bękarcie grzechu, suko rozbijasz moje małżeństwo..
Ciotka nie mogąc ją uspokoić, dała jej w twarz…
Zdumiało mnie to, bo chyba ona pierwszy i ostatni raz uderzyła człowieka..
Potem próbowała córce wyjaśnić co się działo
Mówiła ona niewinna, on ją zaatakował.
Kuzynka jednak wiedziała swoje.. ciocia wzięła mnie na resztę nocy do swojego pokoju..
Rano powiedziała do mnie: kochanie ona jest moim jedynym dzieckiem ,chyba rozumiesz musisz wyjechać.
Ja wiem to niesprawiedliwe .to nie Twoja wina
Lecz kuzynka ciągle warczała na mnie :suko rozbijasz mi małżeństwo, po co schodziłaś na dół .
Trzeba było leżeć do rana..
Tak moja wina powinnam przetrzymać ten ból głowy..
Ależ Aniu - próbowała wtrącić słowo Grażyna
Pozwól mi dalej mówić Grażynko.
Wyjechałam . Poznałam Józka . Zostałam żoną -kobietą domową..
Czasem dorabiałam szyciem i korepetycjami.
Trochę pracowałam jako wolontariuszka na plebani..
Nie utrzymywałam kontaktu z moją rodziną. Matka umarła po kolejnej libacji przeklinając mnie.
Nie wybaczyła mi ,że pojawiłam się na świecie.
Czasem z ciocią spotkałam się na mieście.
Dobrze mi było. Józek wiedział co przeżyłam ,nie nalegał bym poszła do pracy…tylko dzieci nie mogłam mieć więcej.
Uszkodzenia po tym gwałcie były tak wielkie że cud ,że chociaż Jacuś się utrzymał.
Nie przebaczyłam sobie tej nieostrożności, że doszło do gwałtu.
Gdybym była uważniejsza…Dwa lata temu spotkałam kuzynkę na pogrzebie cioci..
Jej małżeństwo rozpadło się z powodu licznych zdrad męża..
Powiedziała do mnie… wybaczam Ci żeś mnie skrzywdziła, nie byłaś jednaną.
Rozpłakałam się jak dziecko. Powróciło poczucie winy..
Jacuś dorósł i pojawił się Maciuś..
Tak bardzo chciałam uchronić małżeństwo syna..gdybym nie zgodziła się zostać tydzień dłużej w Niemczech…
może udałoby mi się ubłagać Jole by nie odchodziła…
A teraz nowy kłopot mamy.
Mój ojczym zmarł rok temu.. zostawił testament…
w nim prosi mnie o wybaczenie zła…
A przecież ostrzegał mnie ,że mam się nie dać zgwałcić…
wiec to była moja wina ,nie byłam uważna…
W tym testamencie zapisał swój dom pod lasem mojemu synowi..
To ten sam dom w którym mieszkał z moja matką…
Błagałam Jacka by odmówił przyjęcia spadku.. ale on się uparł.
Liczył , że sprzeda z zyskiem..nawet trochę uporządkował , oczyścił
Ale to ruina dziś.. nikt nie da tyle co Jacek chce.
Na dodatek nie ma wodociągu ,tylko szambo i woda ze studni..
Wczoraj odwiedził nas administrator mieszkania teściowej ,
w którym Jacuś mieszkał…
Powiedział mężowi ze mają tego dość ,że znowu była imprezka i tradycyjnie policja,
że czynsz nie płacony pól roku..chcą sprawę oddać do sądu.
Mąż pojechał tam z administratorem..
Zastał bałagan, brud i potłuczone szkło.
Podobno sąsiadka dzwoniła do mnie żebym uspokoiła towarzystwo, ale ja zasnęłam..
Coś mnie angina złapała.. moja wina żem nie odebrała telefonu… byłabym wszystko uciszyła..
A tak sama widzisz.
Widzę – odpowiedziała Grażyna…
Próbowaliśmy się do dzwonić do Jacka
Jak się okazało sam się po awanturze wymeldował.
Wiesz gdzie on zamieszkał.?
?? zrobiłam zdziwioną minę
W tej ruderze po moim ojczymie.
Latem można mieszkać -niezłe lokum na zabawę, daleko od ludzi- oświadczył nam..
Kumple już rozbili namioty na podwórku..
Mamuśka pojedzie na 3 miesiące do Niemiec
i się czynsz wyprostuje,
a do zimy ludzie zapomną.. specjalnie się tam zameldowałem by mnie nie ścigali za długi..
Przecież i tak nie mam za co zapłacić. Przepiszcie na mnie to będę dbał..- mówił rozdrażnionym głosem
Dał nam na dodatek kwit do lombardu..
On naprawdę nie ma pieniędzy.
Zastawił mój zabytkowy kredens ,jedyną pamiątkę po babci za marne 800 zł
Ten kredens jest o wiele więcej wart…
mąż wie, ile on dla mnie znaczy.. wykupił go
Na Jacka jest jednak wściekły…powiedział -żadnych Niemiec.
Mieszkanie wynajmie się ludziom, będzie płacony czynsz regularnie ,
a za odstępne spłaci się długi.
Już nawet z administratorem się dogadał..
Tylko ja nie mogę dopuścić ,
aby moje jedyne dziecko mieszkał w ruderze.
Niech idzie do pracy -wtrącił Grażyna…
Nie ma propozycji ,a za tak marne grosze nie będzie pracował..
Ależ Aniu-próbowała wtrącić sąsiadka..
Anna jednak mówiła dalej.
Co ja mam zrobić, to wszystko moja wina…
nie umiem ogarnąć…
Jak pojadę do Niemiec, może rozpaść się moje małżeństwo..
Józek ma już dość .
rozmawiałam nawet z księdzem.. on mi radzi zadbać o małżeństwo, a resztę zostawić Jackowi niech ,sam zadba o siebie…
Ja tak nie mogę.. będę mieć wyrzuty sumienia.
Józek mówi ,że ja nic nie winna ,lecz ja wiem swoje…
Posłuchaj mnie Ani u –
Ja tu nie widzę Twoje winy, ani dziś ,ani w przeszłości.
Widzę za to wielki ból zadany Ci przez najbliższych.
Ksiądz Ci nie przemówił do rozumu ,nie wybił z głowy poczucia winny…
Mąż też nie.. to i mnie się nie uda..- powiedziała sąsiadka
Jest jednak jedna rada- psycholog..
Tam przerobisz swoje całe życie… zrozumiesz jak wartościową jesteś kobietą..
Spojrzała na Grażynę nieufnie.. mówisz jak ksiądz i mój mąż.
Mąż nawet chce mi dąć na prywatne sesje ,
abym nie musiała czekać w kolejce –nawet się umówił na fuchę by dorobić na tego psychologa..
Zaufaj mu Aniu- drążyła Grażyna—on Cie bardzo kocha..
Walcz o siebie, inaczej nie zaznasz spokoju…
No ,nie wiem a Jacek ? Czy mogę go tak zostawić?
Możesz , możesz ,on musi zacząć odpowiadać za swoje czyny..-Grażyna nie ustępowała
No, nie wiem, wie wiem- Anna nie przyjmowała do wiadomości słów sąsiadki..ale przemyślę ja u to wszystko…
Z bladym uśmiechem opuściła jej dom i udała się do siebie…
Nie wiem co zrobi Anna, lecz wiem ze potrzebuje pomocy…
Tylko czy ją przyjmie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum: depresja, smutek, leczenie, inne ... Strona Główna -> 111 _ DEPRESJA _ FORUM _ GLOWNE _ PUBLICZNY POKOJ CZATOWY DEPRESJA NA _ WWW.CZAT.ONET.PL ___ piszemy tutaj o sobie, pomagamy wzajemnie... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin